niedziela, 21 lipca 2013

:D

Moi kochani! Dotarliśmy do końca tego opowiadania. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się podobało. Teraz mam w planach kolejnego bloga. Oczywiście będzie w nim wątek związany z siatkówką, ale nie tylko. Dam wam później znać co i jak. Pozdrawiam :)/Kalaa

Rozdział 18

Na treningu nie magłam się skupić.  Wyglądałam strasznie z podpuchniętymi oczami. Dziewczyny pytały co się stało, ale ja ciągle milczałam. Nic mi nie wychodziło, nie mogłam się przełamać. Po jakimś czasie trener mnie przywołał i powiedział, że nie wyjdę dziś w ''6" . To postanowione, chyba, że coś pójdzie nie tak.  Byłam wściekła!!! Trener mówił prawdę, że od jakiegoś czasu gram coraz słabiej..każdą chwilę poświęcam na love story, a nie na siatkówkę. Jak mogłam do tego doprowadzić?!? I jeszcze wykryta choroba serca... jak mi się nie polepszy, to od następnego sezonu będę musiała zrezygnować z gry.. :( . Nie chcę tego!!
Wracam pod siatkę. Daję z siebie maximum. Ostatnie akcje wychodzą mi perfekcyjnie, ale to nie zmienia decyzji trenera. Czas wracać do domu. Za kilka godzin wielki mecz! Trzeba się odprężyć, zrelaksować.
Po krótkim czasie wybrałam się do knajpki na kawę. Na miejscu spotkałam mojego chłopaka. Podeszłam i zrobiłam to, co od dawna zamierzałam. Zerwałam z nim, ku zdziwieniu większości klientów. Szybko wyszłam i pociągnęłam za sobą kumpelę. Zibi wybiegł za nami, ale mnie to nie obchodziło. Wróciłam do domu, odświeżyłam się, przebrałam, wzięłam torbę i powędrowałam na halę. Wcześniej wyłączyłam komórkę, bo atakujący wciąż wydzwaniał, a ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Wchodząc  do budynku, ujrzałam prawie wypełnione trybuny. Wśród kibiców dostrzegłam P. Nowakowskiego i G. Kosoka. Uśmiechnięta udałam się do szatni. Później krótka odprawa i rozpoczął się finał. Niestety nasz team nie grał zbyt dobrze i pierwszą partię przegrałyśmy 19 : 25. W następnym secie dziweczyny również grają słabo. Trener robi zmiany. Kolejne dwa sety dla nas. Wchadzę na boisko. zwarty set. Końcówka. Serwują przeciwniczki. Wszyscy są zmęczeni. To widać. As serwisowy! :-(. Kolejny serw. Skupiam się na piłce. Leci prosto na mnie. Skaczę do obrony równocześnie z przyjmującą- Pauliną.
Zderzamy się i wtedy... uderzam głową w barierki reklamowe i parkiet.
Nic nie widzę, czuję tylko paraliżujący ból z tyłu. Nie mogę się ruszyć... i nagle czuję jak po moim ciele rozchodzi się fala ciepła. Ktoś krzyczy moje imię, czuję dotyk i właśnie wtedy zasypiam...

2 dni później:
Tłum ludzi. Wszyscy ubrani na czarno i pogrążeni w smutku. Nad grobem przyjaciółki stoi zapłakana Emilia. Przy niej trwa Bartek Kurek, który niedawno wrócił z Rosji. Bardzo ją wspiera, tak samo jak Krzysztof Ignaczak, który wie, jakie to uczucie, gdy śmierć odbiera ci najlepszego przyjaciela.
Ojciec Luizy przemawia do ludzi zebranych na cmentarzu.
-''Luiza kochała siatkówkę nad życie. Od pewnego czasu chorowała na . Zawsze powtarzała, że jeśli ma umrzeć, to tylko na boisku. Bóg spełnił jej ostatnie marzenie''- zakończył z łzami w oczach.

Niestety w życiu nie ma happyend'ów, a my musimy się z tym pogodzić.

''JEŚLI NA BOISKU CZUJESZ SIĘ JAK PTAK, TO POCZUJ, JAK WSPANIALE JEST LATAĆ I FRUŃ JAK NAJWYŻEJ  PO MARZENIA. ''- A. Gołaś

Rozdział 17

Po rozmowie z przyjaciółką udałam się do rodziców. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, a zwłaszcza o moim zdrowiu.
-Mamo, nie martw się o mnie.  Wszystko jest w porządku.
- Ale nie każdy sportowiec ma tak słabe serce jak ty. Lekarz mówi, że się pogorszyło.  I że nie bierzesz leków.
- Ależ biorę, tylko mniejsze dawki. Muszę trenować, a leki mnie tak  jakby otępiają.
- I przez to kłócisz się ze Zbyszkiem?
- A skąd o tym wiecie?
- Rozmawiałam z nim dziś rano. Chciałam mu życzyć powodzenia w meczu.
- Ahaa.
Posiedziałam u nich jeszcze jakieś pół godziny i wróciłam do domu.  Kilka min. później zadzwoniła Emi. Umówiłyśmy się na wieczór.  Gdy przyszła, była bardzo podekscytowana.
-Heej kochana!- ucałowała mnie- nasi chłopcy wygrali!!
- No to zajebiście- uściskałam ją :)- Ale ty się tak nie podniecaj, bo jutro mamy NASZ najważniejszy mecz. Nie możesz być rozkojarzona.
- A no właśnie. Miałam ci przekazać, że Krzyś, Piotrek, Paul i Grześ przyjdą jutro.  Nie masz ich zawieść.
-No super, jeszcze większa trema. Ale niestety, nie doczekają się mnie jutro na boisku. Przecież wiesz...
-Wiem, wiem. Cały dzień byłaś wściekła na trenera. Ale zrozum, on się też martwi o twoje zdrowie, zresztą jak każdy.. teraz.
-Taa no super. Wzbudzam na około mnie litość. - skrzywiłam się.
-Ojj przestań, dobrze wiesz, że tak nie jest.
Emi wychodząc, minęła w dżwiach Bartmana. Wyściskałam go i pocałowałam.
-Wiedziałam, że wygracie, kochanie.- szepnęłam.
-Ale nie przyszłaś-powiedział z wyrzutem.
-Muszę wypocząć przed jutrem, zrelaksować się. Chyba rozumiesz?
-Taak, jasne. Rozumiem.Słuchaj... mnie też jutro nie będzie.
I tak rozpętała się kolejna kłótnia. Zakończyła się jak zwykle. Zibi wyszedł trzaskając dżwiami, a mi z oczu poleciały łzy...  Umówiłsię z kumplami na piwo? Koledzy są ważniejsi ode mnie? Przecież wie, że to dla mnie jest naprawdę BARDZO ważne...
Tak rozmyślając powędrowałam do łazienki. Wzięłam długi, gorący  prysznic, po czym udałam się do łóżka i zasnęłam... 

środa, 17 lipca 2013

Informacja. :)

Przepraszam was za długą  nieobecność . Postaram się coś dodać jeszcze w tym tygodniu.. :)
P.S. To opowiadanie dobiega końca... Mam nadzieję, że wytrzymacie jeszze trochę,. To było maje pierwsze opowiadanie, więc nie wyglądało może rewelacyjnie, czy tak, jak sobie wyobrażałam, ale kolejne będzie o niebo lepsze :)
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam, pozdrawiam!! <3
/ Łomaczowaa

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 16

Obudziłam się przed dziesiątą. Męczył mnie ogromny kac. Ogarnęłam się i udałam do kuchni po
butelkę wody. Wróciłam do salonu. Wszędzie gdzie się dało, spali pijani siatkarze i siatkarki. Zajrzałam też do innych pokoi, ale nigdzie nie znalazłam Emili. Dzwoniłam, ale nie odbiera. Postanowiłam ogarnąć troszkę dom. Narobiłam przy tm tyle hałasu, że obudziłam prawie wszystkich.
-Kobieto, nie masz serca budząc nas w środku nocy!- warknął oburzony Ignaczak.
-Nie marudź, tylko mi pomóż, leniu- rzuciłam go poduszką.
- O ty nie masz serca! Masz gdzieś wodę?
-Trzymaj- podałam mu butelkę- pomożesz mi trochę ogarnąć?
-Spoko.
Gdy reszta gości wstała, dom był posprząteny, a ja rozmawiałam w kuchni z Krzysiem.

Tymczasem:
Otworzyłam oczy i nie wiedziałam, gdzie jestem. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Usłyszałam jakiś hałas. Wstałam z łóżka( na szczęście miałam na sobie moją sukienkę) i udałam się w stronę, z której dobiegał. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałam Nowakowskiego pichcącego coś w kuchni!
-Cześć śliczna-uśmiechnął się promiennie- jak się spało? Masz ochotę na jajecznicę?
-Hej, możesz mi powiedzieć jak się tu znalazłam?
-Nie pamiętasz? Musiałem szybciej wyjść, a ty uparłaś się, że mnie odprowadzisz...
-Przepraszam, ale ostatnie co pamiętam, to nasz pocałunek. Czy my...
-Nie martw się, nie zrobiłbym niczego wbrew twojej woli- powiedział, nakładając śniadanie.-Smacznego.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
Godzinę później byłam już u siebie. Po drodze zadzwoniłam do Lui i wszystko opowiedziałam.

Spotkałyśmy się na hali. Przez 2tyg. musi jeszcze odwiedzać fizjoterapeutę . Współczuję jej, wiem ile znaczy dla niej siatkówka. Jest jej całym życiem, a teraz ma kontuzję i w dodatku wukryto u niej chorobę serca. To jest po prostu straszne. Cały czas ją wspieram.
Po treningu umówiłam się z Piotrkiem na spacer. Mijały tygodnie. W jego towarzystwie czułam się tak.......... niesamowicie, tak...berpiecznie. Świetnie się dogadujemy, rozumiemy się bez słów. Mówiąc szczerze, zakochałam się w nim. Nie wyjawiłam mu tego, bo on traktuje mnie jak przyjaciółkę.
-Hej mała-przytulił mnie
-Cześć  duży- uśmiechnęłam się- gdzie dziś idziemy?
-Zibi i Luiza zapraszają nas na wypad za miasto.
-Hmmmm?
-Wszystko już gotowe, Luiz powiedziała, że się ucieszysz.Idziemy?
-yyy Jasne :>
Po dwóch godzinach jazdy samochodem byliśmy na miejscu.  Miejsce zapierające dech w piersiach... Zabawa była przednia, ale po 2 dniach trzeba było wracać :(
Kilka dni później:
- No dziewczyny, świetnie wam idzie-woła  trener- Jeśli zagracie tak podczas meczu, złoto mamy w kieszeni. Dobra robota, na dziś koniec, widzimy się jutro. Wypocznijcie, bo jutro czeka nas najważniejszy mecz.
Po wyjściu z satni, zaczepiła mnie przyjaciółka.
-Heej Luiz, czekaj. Co się ostatnio z tobą dzieje? Jesteś ciągle spięta.
-A wieszz, ostatnio ciągle kłócę się z Zibim. A poza tym ciągla jakieś badnia, lekarze mówią, że mam słabe serce i powinnam trochę odpocząć . Roumiesz?  Ja, odpocząć!! Od stresu, nie od sportu, bo sport to zdrowie.
-Oni nie wiedzą, co mówią, nie przejmuj się.
-Masz rację, nic nie wiedzą.
-Zibim też się nie przejmuj, przejdzie mu. A właśnie, idziesz dziś na ich najwaniejszy mecz?
- Nie, muszę odpocząć, a ty?
-Ja idę.. naprawdę nie chcesz iść?
-Nie mogę. Ale pozdrów ode mnie chłopaków jakbyś mogła :) Życz im powodzenia.
-Oczywiście, że to zrobię kochana haha^^ , wyściskam ich od ciebie.
-Hah^^ taak, wszystkich, wariatko?

- No a jakby inaczej.. haha^^