Obudziłam się przed dziesiątą. Męczył
mnie ogromny kac. Ogarnęłam się i udałam do kuchni po
butelkę wody. Wróciłam do salonu.
Wszędzie gdzie się dało, spali pijani siatkarze i siatkarki. Zajrzałam też do
innych pokoi, ale nigdzie nie znalazłam Emili. Dzwoniłam, ale nie odbiera.
Postanowiłam ogarnąć troszkę dom. Narobiłam przy tm tyle hałasu, że obudziłam
prawie wszystkich.
-Kobieto, nie masz serca budząc nas w
środku nocy!- warknął oburzony Ignaczak.
-Nie marudź, tylko mi pomóż, leniu- rzuciłam
go poduszką.
- O ty nie masz serca! Masz gdzieś wodę?
-Trzymaj- podałam mu butelkę- pomożesz mi
trochę ogarnąć?
-Spoko.
Gdy reszta gości wstała, dom był
posprząteny, a ja rozmawiałam w kuchni z Krzysiem.
Tymczasem:
Otworzyłam oczy i nie wiedziałam, gdzie
jestem. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Usłyszałam jakiś hałas. Wstałam z łóżka(
na szczęście miałam na sobie moją sukienkę) i udałam się w stronę, z której
dobiegał. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałam Nowakowskiego pichcącego
coś w kuchni!
-Cześć śliczna-uśmiechnął się promiennie-
jak się spało? Masz ochotę na jajecznicę?
-Hej, możesz mi powiedzieć jak się tu
znalazłam?
-Nie pamiętasz? Musiałem szybciej wyjść,
a ty uparłaś się, że mnie odprowadzisz...
-Przepraszam, ale ostatnie co pamiętam,
to nasz pocałunek. Czy my...
-Nie martw się, nie zrobiłbym niczego
wbrew twojej woli- powiedział, nakładając śniadanie.-Smacznego.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
Godzinę później byłam już u siebie. Po
drodze zadzwoniłam do Lui i wszystko opowiedziałam.
Spotkałyśmy się na hali. Przez 2tyg. musi
jeszcze odwiedzać fizjoterapeutę . Współczuję jej, wiem ile znaczy dla niej
siatkówka. Jest jej całym życiem, a teraz ma kontuzję i w dodatku wukryto u
niej chorobę serca. To jest po prostu straszne. Cały czas ją wspieram.
Po treningu umówiłam się z Piotrkiem na
spacer. Mijały tygodnie. W jego towarzystwie czułam się tak..........
niesamowicie, tak...berpiecznie. Świetnie się dogadujemy, rozumiemy się bez
słów. Mówiąc szczerze, zakochałam się w nim. Nie wyjawiłam mu tego, bo on
traktuje mnie jak przyjaciółkę.
-Hej mała-przytulił mnie
-Cześć
duży- uśmiechnęłam się- gdzie dziś idziemy?
-Zibi i Luiza zapraszają nas na wypad za
miasto.
-Hmmmm?
-Wszystko już gotowe, Luiz powiedziała,
że się ucieszysz.Idziemy?
-yyy Jasne :>
Po dwóch godzinach jazdy samochodem
byliśmy na miejscu. Miejsce zapierające
dech w piersiach... Zabawa była przednia, ale po 2 dniach trzeba było wracać :(
Kilka dni później:
- No dziewczyny, świetnie wam
idzie-woła trener- Jeśli zagracie tak
podczas meczu, złoto mamy w kieszeni. Dobra robota, na dziś koniec, widzimy się
jutro. Wypocznijcie, bo jutro czeka nas najważniejszy mecz.
Po wyjściu z satni, zaczepiła mnie
przyjaciółka.
-Heej Luiz, czekaj. Co się ostatnio z
tobą dzieje? Jesteś ciągle spięta.
-A wieszz, ostatnio ciągle kłócę się z
Zibim. A poza tym ciągla jakieś badnia, lekarze mówią, że mam słabe serce i
powinnam trochę odpocząć . Roumiesz? Ja,
odpocząć!! Od stresu, nie od sportu, bo sport to zdrowie.
-Oni nie wiedzą, co mówią, nie przejmuj
się.
-Masz rację, nic nie wiedzą.
-Zibim też się nie przejmuj, przejdzie
mu. A właśnie, idziesz dziś na ich najwaniejszy mecz?
- Nie, muszę odpocząć, a ty?
-Ja idę.. naprawdę nie chcesz iść?
-Nie mogę. Ale pozdrów ode mnie chłopaków
jakbyś mogła :) Życz im powodzenia.
-Oczywiście, że to zrobię kochana haha^^
, wyściskam ich od ciebie.
-Hah^^ taak, wszystkich, wariatko?
- No a jakby inaczej.. haha^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz