niedziela, 18 sierpnia 2013

Zapraszam

Moi kochani!
http://odmienne-dusze-siostrzyczko.blogspot.com/
http://wszystkopopolsku03.blogspot.com/
Proszę o komentowanie. Napradę o wiele lepiej i przyjemniej się pisze ze świadomością, że jest dla kogo :).
Zachęcam do czytania i komentowania :)
Zostawcie chociaż jakąś gwiazdkę, bużkę w komie. To naprawdę motywuje :) a przecież nie wymaga wiele :) Jeszcze  raz zachęcam i pozdrawiam ;**

niedziela, 21 lipca 2013

:D

Moi kochani! Dotarliśmy do końca tego opowiadania. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się podobało. Teraz mam w planach kolejnego bloga. Oczywiście będzie w nim wątek związany z siatkówką, ale nie tylko. Dam wam później znać co i jak. Pozdrawiam :)/Kalaa

Rozdział 18

Na treningu nie magłam się skupić.  Wyglądałam strasznie z podpuchniętymi oczami. Dziewczyny pytały co się stało, ale ja ciągle milczałam. Nic mi nie wychodziło, nie mogłam się przełamać. Po jakimś czasie trener mnie przywołał i powiedział, że nie wyjdę dziś w ''6" . To postanowione, chyba, że coś pójdzie nie tak.  Byłam wściekła!!! Trener mówił prawdę, że od jakiegoś czasu gram coraz słabiej..każdą chwilę poświęcam na love story, a nie na siatkówkę. Jak mogłam do tego doprowadzić?!? I jeszcze wykryta choroba serca... jak mi się nie polepszy, to od następnego sezonu będę musiała zrezygnować z gry.. :( . Nie chcę tego!!
Wracam pod siatkę. Daję z siebie maximum. Ostatnie akcje wychodzą mi perfekcyjnie, ale to nie zmienia decyzji trenera. Czas wracać do domu. Za kilka godzin wielki mecz! Trzeba się odprężyć, zrelaksować.
Po krótkim czasie wybrałam się do knajpki na kawę. Na miejscu spotkałam mojego chłopaka. Podeszłam i zrobiłam to, co od dawna zamierzałam. Zerwałam z nim, ku zdziwieniu większości klientów. Szybko wyszłam i pociągnęłam za sobą kumpelę. Zibi wybiegł za nami, ale mnie to nie obchodziło. Wróciłam do domu, odświeżyłam się, przebrałam, wzięłam torbę i powędrowałam na halę. Wcześniej wyłączyłam komórkę, bo atakujący wciąż wydzwaniał, a ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Wchodząc  do budynku, ujrzałam prawie wypełnione trybuny. Wśród kibiców dostrzegłam P. Nowakowskiego i G. Kosoka. Uśmiechnięta udałam się do szatni. Później krótka odprawa i rozpoczął się finał. Niestety nasz team nie grał zbyt dobrze i pierwszą partię przegrałyśmy 19 : 25. W następnym secie dziweczyny również grają słabo. Trener robi zmiany. Kolejne dwa sety dla nas. Wchadzę na boisko. zwarty set. Końcówka. Serwują przeciwniczki. Wszyscy są zmęczeni. To widać. As serwisowy! :-(. Kolejny serw. Skupiam się na piłce. Leci prosto na mnie. Skaczę do obrony równocześnie z przyjmującą- Pauliną.
Zderzamy się i wtedy... uderzam głową w barierki reklamowe i parkiet.
Nic nie widzę, czuję tylko paraliżujący ból z tyłu. Nie mogę się ruszyć... i nagle czuję jak po moim ciele rozchodzi się fala ciepła. Ktoś krzyczy moje imię, czuję dotyk i właśnie wtedy zasypiam...

2 dni później:
Tłum ludzi. Wszyscy ubrani na czarno i pogrążeni w smutku. Nad grobem przyjaciółki stoi zapłakana Emilia. Przy niej trwa Bartek Kurek, który niedawno wrócił z Rosji. Bardzo ją wspiera, tak samo jak Krzysztof Ignaczak, który wie, jakie to uczucie, gdy śmierć odbiera ci najlepszego przyjaciela.
Ojciec Luizy przemawia do ludzi zebranych na cmentarzu.
-''Luiza kochała siatkówkę nad życie. Od pewnego czasu chorowała na . Zawsze powtarzała, że jeśli ma umrzeć, to tylko na boisku. Bóg spełnił jej ostatnie marzenie''- zakończył z łzami w oczach.

Niestety w życiu nie ma happyend'ów, a my musimy się z tym pogodzić.

''JEŚLI NA BOISKU CZUJESZ SIĘ JAK PTAK, TO POCZUJ, JAK WSPANIALE JEST LATAĆ I FRUŃ JAK NAJWYŻEJ  PO MARZENIA. ''- A. Gołaś

Rozdział 17

Po rozmowie z przyjaciółką udałam się do rodziców. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, a zwłaszcza o moim zdrowiu.
-Mamo, nie martw się o mnie.  Wszystko jest w porządku.
- Ale nie każdy sportowiec ma tak słabe serce jak ty. Lekarz mówi, że się pogorszyło.  I że nie bierzesz leków.
- Ależ biorę, tylko mniejsze dawki. Muszę trenować, a leki mnie tak  jakby otępiają.
- I przez to kłócisz się ze Zbyszkiem?
- A skąd o tym wiecie?
- Rozmawiałam z nim dziś rano. Chciałam mu życzyć powodzenia w meczu.
- Ahaa.
Posiedziałam u nich jeszcze jakieś pół godziny i wróciłam do domu.  Kilka min. później zadzwoniła Emi. Umówiłyśmy się na wieczór.  Gdy przyszła, była bardzo podekscytowana.
-Heej kochana!- ucałowała mnie- nasi chłopcy wygrali!!
- No to zajebiście- uściskałam ją :)- Ale ty się tak nie podniecaj, bo jutro mamy NASZ najważniejszy mecz. Nie możesz być rozkojarzona.
- A no właśnie. Miałam ci przekazać, że Krzyś, Piotrek, Paul i Grześ przyjdą jutro.  Nie masz ich zawieść.
-No super, jeszcze większa trema. Ale niestety, nie doczekają się mnie jutro na boisku. Przecież wiesz...
-Wiem, wiem. Cały dzień byłaś wściekła na trenera. Ale zrozum, on się też martwi o twoje zdrowie, zresztą jak każdy.. teraz.
-Taa no super. Wzbudzam na około mnie litość. - skrzywiłam się.
-Ojj przestań, dobrze wiesz, że tak nie jest.
Emi wychodząc, minęła w dżwiach Bartmana. Wyściskałam go i pocałowałam.
-Wiedziałam, że wygracie, kochanie.- szepnęłam.
-Ale nie przyszłaś-powiedział z wyrzutem.
-Muszę wypocząć przed jutrem, zrelaksować się. Chyba rozumiesz?
-Taak, jasne. Rozumiem.Słuchaj... mnie też jutro nie będzie.
I tak rozpętała się kolejna kłótnia. Zakończyła się jak zwykle. Zibi wyszedł trzaskając dżwiami, a mi z oczu poleciały łzy...  Umówiłsię z kumplami na piwo? Koledzy są ważniejsi ode mnie? Przecież wie, że to dla mnie jest naprawdę BARDZO ważne...
Tak rozmyślając powędrowałam do łazienki. Wzięłam długi, gorący  prysznic, po czym udałam się do łóżka i zasnęłam... 

środa, 17 lipca 2013

Informacja. :)

Przepraszam was za długą  nieobecność . Postaram się coś dodać jeszcze w tym tygodniu.. :)
P.S. To opowiadanie dobiega końca... Mam nadzieję, że wytrzymacie jeszze trochę,. To było maje pierwsze opowiadanie, więc nie wyglądało może rewelacyjnie, czy tak, jak sobie wyobrażałam, ale kolejne będzie o niebo lepsze :)
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam, pozdrawiam!! <3
/ Łomaczowaa

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 16

Obudziłam się przed dziesiątą. Męczył mnie ogromny kac. Ogarnęłam się i udałam do kuchni po
butelkę wody. Wróciłam do salonu. Wszędzie gdzie się dało, spali pijani siatkarze i siatkarki. Zajrzałam też do innych pokoi, ale nigdzie nie znalazłam Emili. Dzwoniłam, ale nie odbiera. Postanowiłam ogarnąć troszkę dom. Narobiłam przy tm tyle hałasu, że obudziłam prawie wszystkich.
-Kobieto, nie masz serca budząc nas w środku nocy!- warknął oburzony Ignaczak.
-Nie marudź, tylko mi pomóż, leniu- rzuciłam go poduszką.
- O ty nie masz serca! Masz gdzieś wodę?
-Trzymaj- podałam mu butelkę- pomożesz mi trochę ogarnąć?
-Spoko.
Gdy reszta gości wstała, dom był posprząteny, a ja rozmawiałam w kuchni z Krzysiem.

Tymczasem:
Otworzyłam oczy i nie wiedziałam, gdzie jestem. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Usłyszałam jakiś hałas. Wstałam z łóżka( na szczęście miałam na sobie moją sukienkę) i udałam się w stronę, z której dobiegał. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałam Nowakowskiego pichcącego coś w kuchni!
-Cześć śliczna-uśmiechnął się promiennie- jak się spało? Masz ochotę na jajecznicę?
-Hej, możesz mi powiedzieć jak się tu znalazłam?
-Nie pamiętasz? Musiałem szybciej wyjść, a ty uparłaś się, że mnie odprowadzisz...
-Przepraszam, ale ostatnie co pamiętam, to nasz pocałunek. Czy my...
-Nie martw się, nie zrobiłbym niczego wbrew twojej woli- powiedział, nakładając śniadanie.-Smacznego.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
Godzinę później byłam już u siebie. Po drodze zadzwoniłam do Lui i wszystko opowiedziałam.

Spotkałyśmy się na hali. Przez 2tyg. musi jeszcze odwiedzać fizjoterapeutę . Współczuję jej, wiem ile znaczy dla niej siatkówka. Jest jej całym życiem, a teraz ma kontuzję i w dodatku wukryto u niej chorobę serca. To jest po prostu straszne. Cały czas ją wspieram.
Po treningu umówiłam się z Piotrkiem na spacer. Mijały tygodnie. W jego towarzystwie czułam się tak.......... niesamowicie, tak...berpiecznie. Świetnie się dogadujemy, rozumiemy się bez słów. Mówiąc szczerze, zakochałam się w nim. Nie wyjawiłam mu tego, bo on traktuje mnie jak przyjaciółkę.
-Hej mała-przytulił mnie
-Cześć  duży- uśmiechnęłam się- gdzie dziś idziemy?
-Zibi i Luiza zapraszają nas na wypad za miasto.
-Hmmmm?
-Wszystko już gotowe, Luiz powiedziała, że się ucieszysz.Idziemy?
-yyy Jasne :>
Po dwóch godzinach jazdy samochodem byliśmy na miejscu.  Miejsce zapierające dech w piersiach... Zabawa była przednia, ale po 2 dniach trzeba było wracać :(
Kilka dni później:
- No dziewczyny, świetnie wam idzie-woła  trener- Jeśli zagracie tak podczas meczu, złoto mamy w kieszeni. Dobra robota, na dziś koniec, widzimy się jutro. Wypocznijcie, bo jutro czeka nas najważniejszy mecz.
Po wyjściu z satni, zaczepiła mnie przyjaciółka.
-Heej Luiz, czekaj. Co się ostatnio z tobą dzieje? Jesteś ciągle spięta.
-A wieszz, ostatnio ciągle kłócę się z Zibim. A poza tym ciągla jakieś badnia, lekarze mówią, że mam słabe serce i powinnam trochę odpocząć . Roumiesz?  Ja, odpocząć!! Od stresu, nie od sportu, bo sport to zdrowie.
-Oni nie wiedzą, co mówią, nie przejmuj się.
-Masz rację, nic nie wiedzą.
-Zibim też się nie przejmuj, przejdzie mu. A właśnie, idziesz dziś na ich najwaniejszy mecz?
- Nie, muszę odpocząć, a ty?
-Ja idę.. naprawdę nie chcesz iść?
-Nie mogę. Ale pozdrów ode mnie chłopaków jakbyś mogła :) Życz im powodzenia.
-Oczywiście, że to zrobię kochana haha^^ , wyściskam ich od ciebie.
-Hah^^ taak, wszystkich, wariatko?

- No a jakby inaczej.. haha^^

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 15

Obudziłam się o siódmej. Zjadłam płatki z mlekiem i włączyłam TV. Akurat leciała powtórka wczorajszego meczu sovi. Oglądałam, popijając herbatę. Jeszcze raz upewniłam się, czy wszystko na przyjęcie jest gotowe. Kończąc czwartą herbatę, uświadomiłam sobie, że znowu dawkuję się teiną. Zawsze tak robię, gdy się srtesuję. O dziewiątej udałam się na Podpromie, aby chłopacy podpisali zdjęcie dla Emi. Gdy dotarłam na miejcse, wszyscy byli na siłowni. Nie chciałam im przeszkadzać, więc zostawiłam zdj w szatni i załączyłam liścik z prośbą o autografy i odniesienie go do mnie. Później udałam się do kawiarni. Pijąc latte, napisałam do kumpeli, żeby wpadła do mnie o piętnastej. Wróciłam do domu i od razu odpaliłam laptopa. Ponad godzinę serwowałam po sieci. Przeglądałam zdjęcia z różnych meczy mojej drużyny. Z amoku wyrwał mnie dopiero dzwonek do drzwi.
-Cześć kochanie. - zawołał Zibi wchodząc.
- Hej.-odparłam uradowana.
- Jak się czujesz?
- W miarę dobrze. -uśmiechnęłam się. Przyniosłeś może zdjęcie, które wam zostawiłam?
-Igła przyniesie.
Rozwiesiliśmy dekoracje( a właściwie to Zbyszek je rozwiesił, bo stwierdził, że z moją nogą nie mogę się przemenczać. Ja go za to kiedyś uduszę!! )i przygotowaliśmy stół. Dłudo rozmawialiśmy. Godzinę później dołączył do nas Ignaczak.
-Cześć gołąbeczki.- uśmiechnął się
-Witaj Krzysiu.- przywitałam go tym samym.- Masz zdjęcie?
-Tak, mam wszystko mała. Widzę, że pokój już gotowy, ładnie, ładnie.
-O której przyjdą wasi koledzy?- spytałam
- Tak, jak mówiłaś, na piętnastą.
-OK.
TYMCZASEM:
-Co ona znowu kombinuje? Nic mi nie chciała powiedzieć... Po co miałam ubrać tę nową sukienkę?- Emiia rozmawiała ze swoją matką.
-Spokojnie córciu, nic się nie stało. Jeśli chcesz, przełorzymy nasz obiad na inny dzień.
-Mamuś, naprawdę przepraszam, ale Luiza mówi, że to wżne.
- W porządku. -uśmiechnęła się kobieta.-No i mam nadzieję, że nasz prezent ci się podoba?
- Wiesz, że zawsze marzyam o takim naszjniku... Dziękuję , kocham was- ucałowała matkę.-To ja już lecę, pa.
Po około 15min. była pod domem przyjaciółki. Spóźniła się , ale tylko 5 minut. Zapukała.
-No nareszcie, wchodź.-przywitała ją kumpela.
-Mówiłaś, że to ważne. O co chodzi?
OCZAMI LUIZY:
-No chodź szybko- zaprowadziłam dziewczynę do salonu, w którym znajdowali się siatkarze i koleżanki z klubu. I rozległo się głośne ''STO LAT''. Emilię zamurowało.
-Wszystkiego najlepszego kochana.- uściskałam ją i wręczyłam prezent
-Jeej nw co powiedzieć... Dziękuję. Sama wszystko zorganizowałaś?
-Igła i Zbyszek mi pomagali. :)
I jakby na moje słowa wyrośli przed nami wspomniani siatkarze.
Wyściskali ją, wręczyli prezenty  i zaczęły się tańce. Ja nie mogę tańczyć,  więc udałam ię do kuchni po jakiś napój. Za mną szedł Zbigniew.
-Jak tam noga?- zaczął  rozmowę.
-W porządku, daję radę.- próbowałam się uśmiechnąć
- Przy mnie nie musisz udawać-spojrzał mi w oczy i musnął maje usta.
-No dobrze,  czuję się źle, ale nie z powodu bólu, tylko przez to, że nie mogę grać.-próbując zmienić temat, wskazałam na Emi mówiąc- Chyba jej się podoba. :) Dawno nie  widziałam jej tak radosnej.
-Taaa zaczekaj na rozmowę z Kurkiem.
- Wolę nie myśleć- oboje się zaśmialiśmy.
Z PERSPEKTYWY EMILII :
- Nie wiedziałam, że siatkarze tak świetnie tańczą.- rzuciłam
- Jeszcze wiele rzeczy o nas nie wiesz- wyszczerzył się Piotrek.
Rozmowa toczyła się w najlepsze, a przerwał ją dopiero głos Krzysia:
-Uwaga towarzystwo, czas na największą niespodziankę tego wieczora.- uśmiechnął się serdecznie.- Mam nadzieję, że nie zejdziesz na zawał, bo nie chcę mieć ciebie na sumieniu- zwrócił się w moją stronę i gestem pokazał, abum zajęła miejsce przed komputerem. Kątem oko wypatrywałam Luizy. Ta jak zwykle siedziała obok atakującego. Podejrzanie dużo czasu ze sobą spędzali. Gdy zajęłam wyznaczone miejsce, zamurowało mnie. Miałam rozmawiać na skeyp'ie z BARTKIEM KURKIEM!! Najpierw złożył mi życzenia, a później rozmawialiśmy ogólnie o życiu. Obiecał, że kiedy wróci do Polski, spotkamy się i porozmawiamy normalnie .
Nadal nie mogę w to uwieżyć. Po około 2 h rozmowy, wróciłam do bawiących się gości. Całą noc przetańczyłam z Cichym Pitem. Byliśmy juz nieźle wstawieni, gdy nasze usta się spotkały...