Poniedziałek, 10 marca. Wstałam
punktualnie o siódmej. O osiemnastej mamy mecz. Wzięłam długi prysznic,
nałożyłam lekki makijaż i wyszłam na zakupy. Udałam się do sklepu marki adidas, kupiłam nawą koszulkę, bluzę i
adidasy. W drodze powrotnej zastanawiałam się, co kupić Emilce na urodziny.
Urodziła się 14 marca. Pomyślałam, że fajnie byłoby zrobić przyjęcie
niespodziankę. Tak, to dobry pomysł- pomyślałam. Moje rozważania przerwał
telefon.
-Słucham?
-Cześć ,tu
Marta. Słuchaj. Trener dał mi wejśćiówkę na dzisiejszy mecz i mam mu ją
przekazać, a nie wiem gdzie go znajdę. Ty pewnie wiesz, bo jesteś fankę jego
zespolu. To jak? Pójdziesz?
-Jasne. Z
wielką chęcią.
-Wiesz, że
od jutra przez jakiś czas to on będzie nas trenował?
-Co? Kowal?
Czemu?
-Podobno
nasz trener ma jakiś naglący wyjazd. Coś bardzo ważnego.
-Aha, okej.
Jeśli chodzi o wejściówki, to Resovia ma dzisiaj trening. O ile
się nie mylę to pół godziny po nas. Możemy w międzyczasie wyskoczyć na
kawę.
-Super,
dzięki. Muszę kończyć, pa.
-No pa.
Spojrzałam
na zegar. Wskazywał kwadrans po dziesiątej. Spakowałam ciuchy do torby i
ruszyłam na halę. Po drodze zadzwoniłam do libero Sovi i poprosiłam o spotkanie
po jego treningu. Zdziwił się, ale zaprosił mnie do siebie. Mówił, że jego żona i dzieciaki ucieszą się z mojej wizyty.
Więc byliśmy umówieni.
W dniu
meczy zawsze mamy luźniejsze treningi, by zachować energię na spotkania.
Teraz też
tak było. O dwunastej trener podał nam ostatnie wskazówki i odesłał do szatni.
Szybko się odświeżyłam i opuściłam szatnię. Przed drzwiami złapałam Emi.
-Hej
wszystko w porządku? Niezbyt dobrze
wyglądasz.
-Wszystko
ok, tylko trochę źle się czuję. Nic jeszcze nie jadłam. Nie miałam czasu. Byłam
na uniwerku kończyć ostatnie sprawy.
-O i jak
poszło?
-Masz przed
sobą przyszłą studentkę.
-Gratuluję!-uściskałam
ją.
-Idziemy?-
spytała Marta, wychodząc z szatni.
-A może
pójdziesz z nami Emi?
-Gdzie?
-Na kawę, a
później do pana Kowala. Powiem ci po drodze ok?
-Jasne.
Wszystkie
trzy udałyśmy się do pobliskiej kawiarni, a później wróciłyśmy na Podpromie.
Marta przekazała panu Andrzejowi bilet. Igła posłał mi pytające spojrzenie.
Pewnie nie spodziewał się tu nikogo. Gdy już szłyśmy do wyjścia, podszedł na
chwilę i powiedział:
-O piętnastej,
pamiętasz?
-Oczywiście.-dziewczyny
patrzyły na mnie z wielkimi oczami.
-O a tej
panienki nie znam. Krzysiek jestem.-wyciągnął dłoń w stronę Marty.-A ty?
-Marta.
Igła musiał
wracać do chłopaków. Kiedy opuściłyśmy budynek, koleżanki spytały o co chodzi.
Nie mogłam powiedzieć, bo to miała być niespodzianka. Chciałam z siatkarzem
obgadać mój pomysł na urodziny i poprosić go o pomoc.
-Yyy później wam powiem. Na razie nie mogę.
Nic nie
odpowiedziały, popatrzyły tylko na siebie pytająco. Odprowadziłam obie kumpele
i wróciłam do domu. Przed trzecią wybrałam się do Ignaczaków. Pani Iwona jest
bardzo sympatyczna, a dzieciaki bardzo słodkie. Krzysiu zaoferował swoja pomoc
przy niespodziance.
-A jakiego
siatkarza twoja przyjaciółka najbardziej ceni?- spytała pani Iwona.
-Emi
uwielbia Bartka Kurka. A dlaczego pani pyta?
-Pomyślałam,
że byłoby jej miło, gdyby…złożył jej życzenia….
Chwilę
jeszcze porozmawialiśmy, Krzyś wraz z żoną robią listę gości.
Skoczyłam
do domu po torbę i ruszyłam na halę. O 17:25 byłam na miejscu. Rozgrzewka i
rozbrzmiał gwizdek rozpoczynający mecz . Po pięciu zaciekłych, granych na
przewagi setach, wygrałyśmy. Byłam strasznie zmęczona. Gdy już się odświeżyłam
i przebrałam, włączyłam telefon. Miałam 3 nieodebrane połączenia, od rodziców i
przyjaciółki.
-Dziewczyny,
widziałyście gdzieś Emi?-spytałam.
-Wyszła
jakieś piętnaście minut temu.-odpowiedziała Wiola, nasza przyjmująca.
Chciała
jeszcze coś powiedzieć, gdy rozległo się pukanie.
-Proszę.-krzyknęła
któraś z siatkarek.
Do szatni
wszedł Andrzej Kowal.
-Witam
panie. Przyszedłem, aby pogratulować wam wygranej. To po pierwsze, a po drugie
wasz trener powierzył was mnie, ponieważ musiał bardzo pilnie wyjechać. Przez
jakiś czas będę się wami zajmował-był jak zwykle skupiony, mówił przyjaznym
tonem- moja drużyna ma pojutrze ważny mecz, więc ten dzień będziecie miały
wolny. Za to jutro widzimy się o dziewiątej, będziecie trenowały z Resovią, ale
tylko jeden raz, bo nie mogłem zmienić grafiku. Ale w piątek przyjdźcie
normalnie, na jedenastą. Macie jakieś pytania?
Żadna z nas
się nie odezwała. Patrzyłyśmy na niego w skupieniu.
-W takim
razie do zobaczenia jutro- wyszedł.
Skończyłam
pakować torbę. Po paru minutach byłam już poza halą. Nagle usłyszałam dźwięk
dzwonka. Nie mogłam wyciągnąć telefonu, a gdy już mi się to udało, przestał
dzwonić. Kolejne nieodebrane połączenie od Emilii.
-Cześć, co
chciałaś?-oddzwoniłam.
-Hej, czemu
nie odbierasz?
-Sory, nie
mogłam wyciągnąć fona. Gdzie jesteś? Miałaś na mnie czekać.
-Wiem,
przepraszam, ale nie mogłam. Musiałam lecieć na uniwerek coś załatwić. Mamy
jutro trening?
-Tak, mamy.
O dziewiątej, z asseco. Jakiś czas Kowal będzie nas trenował, bo nasz trener i
jego zastępca musieli gdzieś pilnie wyjechać. Nie sądzisz, że to trochę dziwne?
-Nie,
czemu? Słuchaj, muszę kończyć, pogadamy
jutro. O ósmej u mnie ok?
-Okej, pa…
-No pa…
Wróciłam do
domu, umyłam się i od razu zasnęłam. Budzik zadzwonił o siódmej. Szybko
wstałam, odbyłam poranną toaletę, zjadłam śniadanie i ruszyłam do przyjaciółki.
Po drodze dostałam esa od Igły:
-‘’Cześć
mała. Namówiłem kilku kumpli z klubu. Przyjdą Pit, Kosa, Alek, Zibi, no i
oczywiście ja :) . Aha, i jeszcze jedno. Załatwiłem video rozmowę z Bartkiem.
Nie musisz dziękować. J’’
-‘’Nie wiem
jak udało ci się to zrobić. Dzięki wielkie. To pogadamy na treningu? Dzisiaj
ćwiczymy z wami. J’’
–odpisałam.
-‘’Wiem,
wiem. To obgadamy szczegóły, hej. ‘’
Dotarłam do
kumpeli. Pogadałyśmy chwilę, Emi wzięła torbę i udałyśmy się na halę. Większość
dziewczyn już była. Chłopacy też.
-Cześć.-rzuciłyśmy,
,gdy ich mijałyśmy. Pięć minut później byłyśmy już na boisku. Rozpoczął się
trening. Po półtorej godzinie wszelakich ćwiczeń pan Andrzej kazał podzielić
się na dwie grupy i rozegrać jeden lub dwa sety. Ja znalazłam się w drużynie z
Emi, Pitem, Olką, Achremem i Pauliną. Wszystko było super… do czasu. Spojrzałam
na Zbyszka i zobaczyłam jak Ania, środkowa naszego klubu, migdali się do niego.
Nie mogłam się skupić i oberwałam piłką. Pech chciał, że leciała ok 90km/h .
Upadłam prosto na Piotrka Nowakowskiego! Próbowałam wstać, ale nie mogłam.
-Coś ci się
stało?- spytał Piotrek.
-Nie mogę
wstać, strasznie boli mnie noga.- wiedziałam, że wszyscy na mnie patrzą. Głupio
mi było. Kątem oka dostrzegłam, że Zibi przyglądał mi się z zatroskaną miną.
-Pokaz tę
nogę- powiedział ich fizjoterapeuta i przyjrzał się mojej kostce.- wygląda mi
to na poważny uraz.
Fizjoterapeuta
dał znak i zaraz obok mnie pojawił się Zibi i wziął mnie na ręce. Przeniósł
mnie za boisko. Ja miałam zakładany opatrunek gipsowy, a reszta ćwiczyła dalej.
Pół godziny później trening się skończył. Wszyscy poszli do szatni. Czekałam na
Emi. Miała przynieść moją torbę. Po kilku minutach wyszła z szatni.
-Hej, jak
się czujesz?
-Masakrycznie.
Mówią, że nie mogę za dużo chodzić. No i trenować. I pomyśleć, że to przez
Ankę..
-A czemu
przez nią? Przecież nic nie zrobiła. Wyluzuj.
-Migdaliła
się do Zibiego.
-Jak każda
fanka. Chyba nie jesteś zazdrosna, co? Nie jesteście razem.
-Wiem,
niestety.
-Niestety?!
Przecież sama chciałaś trochę czasu.
-Tak, za
długo zwlekałam, a teraz może być już za późno.
-Za późno
na co?- naszą rozmowę przerwał Igła.
-Za późno
na amory.-skwitowała moja kompanka.
Szturchnęłam
ją łokciem i powiedziałam, żeby przestała.
-Czekacie
na kogoś?
-Hmmm?
-Jeśli nie
to odwiozę was.- uśmiechnął się- i tak mieliśmy pogadać- zwrócił się w moją
stronę.
- O czym?-
spytała Emi.
-A tak
sobie- wtrąciłam się- o życiu.
Kiedy
byliśmy już przy wyjściu, ktoś zawołał.
-Heej
czekajcie.-to był Zibi.-Luiz, możemy pogadać?
-Yhm…
właściwie to miałam iść na kawę z Krzyśkiem..
-Nie ma
sprawy, wieczorem pogadamy.- stwierdził libero, po czym udał się z Emi do
samochodu, a atakujący zaprowadził mnie do swojego auta.